Dokument na Transatlantyk 2017 „Whitney: być sobą?”: czy wszystko jest na sprzedaż?

21.07.2017

Po obejrzeniu dokumentu „Whitney: być sobą?”, po raz drugi mamy poczucie kaca moralnego.

Podobne odczucia towarzyszyły nam po obejrzeniu filmu dokumentalnego „Amy” o Amy Winehouse, a wywołane są wątpliwościami na temat formy, którą podąża dokument o nieżyjących już ikonach popkultury. W tym przypadku gwiazd muzyki.

To co łączy oba filmy, to chęć zrozumienia bohaterek i ich tragicznych losów oraz opowiedzenia prawdy za pomocą zmontowanych filmów z prywatnych spotkań, imprez, rozmów z najbliższą rodziną i otoczeniem, aby – mamy takie przekonanie – w odczuciu autorów pokazać piosenkarki jako osoby z krwi i kości. Popełniające błędy i ponoszące konsekwencje, żyjące pełną piersią i ociekające emocjami przed, w trakcie i po występach, z których je znamy.

Gdy oglądamy te wszystkie prywatne zdjęcia pojawia się pytanie:

Co powiedziałaby Whitney Houston czy Amy Winehouse, gdyby zapytano je o możliwość pokazywania nagrań rejestrowanych dla najbliższych?

Czy dałyby przyzwolenie na ekspozycję siebie do całego świata, w sytuacjach, gdy czuły się bezpiecznie, otoczone przez rodzinę i przyjaciół?

Jak zareagowałyby, wiedząc, że będąc nagrywane w prywatnym świecie, staną się później obiektem oglądanym publicznie nawet po śmierci?

Są to oczywiście pytania czysto hipotetyczne, bo odpowiedzi nigdy nie poznamy, ale kierujemy je do Was, aby sprawdzić co odpowie na nie Wasza wrażliwość..

Oglądając dokument o Whitney Houston z każdym kadrem z sytuacji prywatnych pojawiały się w nas emocje współczucia dla niej, ale nie tylko z powodu uzależnień, które znamy z przekazów medialnych, czy w związku z jej kłopotami małżeńskimi. Emocje współczucia dotyczą też świadomości tego, że film dokumentalny o niej odkrywa ją światu w całości. Nie pozostawia żadnej tajemnicy, łączy prywatność z publicznym dostępem bez wyjątków i nawet po jej śmierci staje się miejscem, gdzie nie może się ukryć przed nikim.

Jeśli forma dokumentu może choć trochę mówić o nas jako o społeczeństwie, oddawać normy kulturowe i być testem dla wrażliwości człowieka, to znaczy, że nie jest z nami najlepiej.

Czy aby opowiedzieć autentyczną historię człowieka, trzeba odzierać go z intymności? Nie pozostawiając nic prywatnego? Czy w taką stronę zmierza kultura masowa? Wszystko na sprzedaż?

To pytania retoryczne. Wystarczy włączyć instagrama, czy fejsbuka, kolorowego brukowca lub telewizyjny program plotkarski o gwiazdach i zobaczymy to co widzieliśmy w filmie.

Każdy moment życia kogoś innego wyświetla się na naszych tablicach.

Trzeba pokazać niemal wszystko, aby zainteresować odbiorcę. Wygrać wyścig z konkurencją, przebić się w zalewie informacji, która nas otacza.

Czym zatem jest dla nas film o Whitney Houston – być sobą?

Czy być sobą oznacza sprzedać wszystko, odsłonić się w pełni, zdjąć każdy mechanizm ochronny, pokazać się całemu światu, tak jakby było się w zamkniętym pokoju z jednym człowiekiem po drugiej stronie?

Film dokumentalny ma przecież opowiadać prawdę.
Fakt.
Jednocześnie może warto wysilić artystyczną wrażliwość i umiejętności opowiadania za pomocą obrazu, aby opowiedzieć historię człowieka, zostawiając przestrzeń na człowieczeństwo? Intymność? Godność? Aby zachować świat osobisty i emocje przynależące do tego świata? Nie udostępniając ich wszystkim?

Pewnie odpowiedzi na te pytania wiążą się z tym jakie wyznajemy zasady, gdzie ustawiamy granicę tego co etyczne, co można pokazać.

Dla nas o wątpliwościach z tym związanych jest ten film.

W jaką stronę zmierza wrażliwość? Gdzie jest granica?

Szkoda tylko, że dzieje się to kosztem „dance macabre” na grobie ikony muzyki..

Seans Psychologiczny

Do zobaczenia w kinie 🙂
Kliknij, polub, udostępnij.