Kursk: homo sovieticus zatopiony.

15.12.2018

Z ogromną ciekawością i obawą wybierałem się na film Thomasa Vinterberga. Reżysera uznanego dzięki kameralnym opowieściom, które w metaforyczny sposób mówią o sprawach uniwersalnych (Festen, Polowanie).

Ciekawość wynikała z pytania: jak reżyser znany z określonej stylistyki zderzy się z monumentalną łodzią podwodną i tragiczną historią jej załogi?
Obawy dotyczyły oczywistego tła politycznego i jego oddziaływania na produkcję oraz sposobu opowiedzenia dramatu marynarzy w kontekście globalnej polityki tamtych czasów i obecnych problemów.

Pamiętam wydarzenia z sierpnia 2000 roku bardzo dobrze. Obserwowałem je w przekazach medialnych, sporo na ten temat przeczytałem i żyłem tą historią w tamtym czasie. Doskonale przypominam sobie poczucie bezsilności wynikające z wyobrażeń o marynarzach zamkniętych w stalowej trumnie, którym kończy się powietrze, żyjących jedynie nadzieją o tym, że ich zwierzchnicy na górze robią więcej niż wszystko, aby ich uratować. Odtwarzam sobie wypowiedzi ze słynnych konferencji prasowych admiralicji Floty Północnej Rosji, z których nie wynikało nic poza tym, że marynarka rosyjska jest w pełni przygotowana do akcji ratunkowej, choć było zupełnie inaczej. Świat obserwował spektakl medialny propagandy mającej przykryć braki i uratować dumę państwa kosztem życia 23 marynarzy.

Te emocje Vinterberg oddał bardzo trafnie. „Kursk” jest filmową alegorią postawy kulturowo – społecznej w radzieckiej i postradzieckiej Rosji, tzw. „człowieka radzieckiego”, która w drugim popkulturowym obiegu dotyczy degeneracji społeczeństwa i pełnego podporządkowania jednostki kolektywowi. Znamy wiele przykładów wcześniejszych tragedii we współczesnej historii Rosji przede wszystkim z książek wybitnej białorusińskiej pisarki i noblistki Swietłany Aleksiejewicz (Afganistan – „Cynowi chłopcy”, Czarnobyl „Czarnobyl. Kroniki przyszłości” czy Wielka Wojna Ojczyźniana oczami żołnierek – „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”).

„Homo sovieticus” w wydaniu Vinterberga, to studium tragedii widzianej oczami pozostawionych samym sobie marynarzy i walczących o nich żon oraz dzieci, którzy otwartym krzykiem próbowali wywrzeć naciski na przedstawicielach systemu, dbającego o „dobro” państwa, nie jednostek.
„Kursk” pokazuje również jak silne są więzi emocjonalne w najbliższej społeczności (braterstwo broni marynarzy, społeczność żon podwodniaków, sąsiedztwo), którzy pozostawieni przez państwo sami sobie starają się stworzyć przyjazny dla siebie świat.
Tragedia marynarzy opowiedziana z perspektywy żon i społeczności międzynarodowej próbujących pomóc odliczającej każdym haustem powietrza upływające życie załodze jest tym większa, im bardziej dostrzegamy, że państwo, które powinno chronić, nie zrobiło wszystkiego, aby uratować swoich obywateli.

Trauma związana z tragedią, której można uniknąć będzie pamiętana – to też chce powiedzieć reżyser – oczami syna głównego bohatera filmu, kilkuletniego chłopca, który bez słowa przygląda się emocjom matki i bezwzględności przedstawicieli władzy. Te doświadczenia i pamięć o ojcu będą miały wpływ na jego życie i pozostałych 70 dzieci, potomków ofiar. Przejmująca jest scena finałowa filmu właśnie z udziałem wspomnianego chłopca, która zwiastuje pamięć międzypokoleniową i zobowiązanie które zawiązuje.
„Kursk” to również świetne role Matthiasa Schoenaertsa (Michaił Kalekov) oraz jego żony – Lea Seydoux (Tanya) oraz dramaturgia łącząca w harmonijny sposób warstwę psychologiczną filmu i techniczną (zdjęcia podwodne, efekty specjalne).
„Kursk” to wartościowe kino, które tylko pozornie jest rekonstrukcją wielkiej tragedii. To przede wszystkim film o uniwersalnym przesłaniu: czym jest życie jednostki w starciu z wielką polityką?

Seans Psychologiczny
Robert Milczarek